Już chwilę po zaręczynach zrozumiałem, że wpakowałem się jak widły w gnój. Życie z Alą oznaczało bycie na każde skinienie jej rodziny… a to był dopiero początek moich 'obowiązków’.
Zaręczyny z Alą miały być początkiem pięknego życia. Ale już kilka dni później zorientowałem się, że życie z nią to nie tylko miłość, ale i „pakiet rodzinny” w komplecie. Jej matka miała swoje zasady, a brat – swoje żądania. Im bardziej próbowałem postawić granice, tym szybciej uświadamiałem sobie, że nikt tutaj ich nie szanuje…
Początkowo wydawało mi się, że wystarczy być miłym i pomocnym, ale szybko okazało się, że w tej rodzinie to oznaczało jedno: rezygnację z siebie. A to, co stało się na końcu, przeszło moje najgorsze wyobrażenia…
Pierwsze sygnały, że coś jest nie tak
Ala była kobietą, o jakiej marzyłem. Uśmiechnięta, ciepła, pełna życia. Zaręczyny były jak z bajki – przyjęła pierścionek, a ja byłem przekonany, że oto zaczynam najlepszy etap swojego życia. Wszystko zmieniło się, kiedy po zaręczynach po raz pierwszy odwiedziliśmy jej rodzinny dom jako narzeczeni.
– Wreszcie mamy kogoś, kto pomoże w remontach – zażartował jej brat, klepiąc mnie po plecach. Nie potraktowałem tego poważnie. Zrozumiałem jednak, że to nie był żart, kiedy tydzień później dostałem wiadomość od Aliny: „Mama pyta, czy możesz pomalować kuchnię. Tata nie ma czasu, a ty się znasz”.
Rodzinne żądania zaczynają narastać
Najpierw była kuchnia, potem przestawianie mebli u jej siostry. Następnie brat Ali oznajmił, że w przyszły weekend „przydałoby się”, żebym pomógł mu przy naprawie samochodu. Gdy spróbowałem zaprotestować, Ala spojrzała na mnie tym swoim spojrzeniem.
– To tylko drobna pomoc. Rodzina się wspiera – powiedziała z uśmiechem.
Zaczęło mnie to męczyć. Czułem, że tracę siebie. Wspólne weekendy zamieniły się w „czyny społeczne” dla rodziny Ali. Każde moje „nie” było odbierane jak zdrada. A przecież byłem tylko ich przyszłym zięciem, nie darmową złotą rączką. Kiedy powiedziałem Ali, że mam dość, wybuchła awantura.
– Chcesz, żeby moi rodzice pomyśleli, że jesteś egoistą? – rzuciła z wyrzutem.
Wielki rodzinny plan
Kulminacją był moment, kiedy teściowa zażądała, żebym oddał część swoich oszczędności na remont ich domu. Byłem w szoku.
– To tylko sprawiedliwe. W końcu Ala kiedyś ten dom odziedziczy, a wy będziecie w nim mieszkać – tłumaczyła teściowa.
Próbowałem tłumaczyć, że nie stać mnie na takie „inwestycje”. Wtedy brat Ali wybuchł: – Jak cię nie stać, to po co się żeniłeś z Alą? Myślisz, że ona zasługuje na biedaka?
Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Byłem na skraju załamania. Ala tylko stała obok, nie broniąc mnie ani słowem. W końcu zrozumiałem – oni widzieli we mnie tylko kogoś, kto ma służyć ich interesom. A Ala była częścią tej gry.
Prawda wychodzi na jaw
Kilka dni później odkryłem wiadomość na telefonie Ali. Pisała do swojej matki: „Nie martw się, on się w końcu zgodzi. Wiem, jak nim manipulować”. Poczułem, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Wszystko było zaplanowane – od zaręczyn po przyszłe „wspólne” życie. Byłem pionkiem w ich rodzinnej układance.
Zerwałem zaręczyny tego samego dnia. Ala krzyczała, że zmarnowałem jej czas. A ja? Poczułem ulgę. Może straciłem miłość, ale odzyskałem wolność.