Tolerowałam zdrady męża, dopóki jego kochanka nie zaszła w ciążę. Mścił się i uprzykrzał mi życie nawet po rozwodzie… i w końcu się doigrał…

Czasami, by utrzymać pozory rodziny, przymykamy oko na to, co nas boli. Właśnie tak zrobiłam, gdy po raz pierwszy usłyszałam o zdradzie mojego męża. Przez lata żyłam z jego kłamstwami, udawałam, że nic nie wiem i pozwalałam, by nasze życie płynęło swoim biegiem… Jednak kiedy pewnego dnia dowiedziałam się, że jego kochanka zaszła w ciążę, coś we mnie pękło. Nie mogłam już dłużej milczeć…

Rozwód miał być początkiem nowego życia, a okazał się początkiem jeszcze gorszego koszmaru. Myślałam, że gdy podpiszemy papiery, będę mogła odetchnąć. Niestety, wtedy mój były mąż zaczął się mścić, sprawiając, że codzienność stała się udręką. Ale i on w końcu trafił na kogoś, kto nie pozwolił mu na więcej…

Pierwsze zdrady i fałszywe nadzieje

Kiedy po raz pierwszy odkryłam zdradę męża, było to, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Miałam ochotę uciec, zostawić to wszystko za sobą, ale w tamtym momencie nie potrafiłam. Byłam związana emocjonalnie, finansowo i rodzinnie. Po rozmowach z nim słyszałam obietnice poprawy, zapewnienia, że to jednorazowy wybryk. Wybaczyłam, bo chciałam wierzyć w lepsze jutro – dla naszej rodziny, dla nas. Niestety, jak się okazało, to był tylko początek serii kłamstw i zdrad, które miały nade mną zapanować.

Nie minęło wiele czasu, a w naszym życiu pojawiły się kolejne kobiety. Mój mąż okazał się mistrzem ukrywania romansu, doskonale wiedząc, kiedy wracać później, jak tłumaczyć swoje nieobecności, a ja znów przymykałam oko. Byłam zmęczona i zbyt zniechęcona, by walczyć. Czułam, że może to przejściowe, że w końcu zrozumie swój błąd… ale to ja się myliłam.

Zdrada, której nie mogłam zignorować

Wszystko zmieniło się w dniu, kiedy dowiedziałam się, że jego kochanka zaszła w ciążę. To była kropla, która przepełniła czarę goryczy. Mój mąż zachowywał się bez skrupułów, a jego kochanka okazała się o wiele bardziej zuchwała, niż przypuszczałam. Zaczęła kontaktować się ze mną, żądając rozwodu, bym w końcu „uwolniła swojego męża” i dała mu nowe życie z ich dzieckiem. To, co usłyszałam, złamało mi serce, ale też zapaliło we mnie iskrę determinacji. Podjęłam decyzję o rozwodzie.

Rozstanie nie było łatwe. Proces rozwodowy ciągnął się miesiącami, z obrzucaniem się wzajemnymi oskarżeniami i kłótniami. Mąż nie chciał zgodzić się na rozwód na moich warunkach, a ja – na jego. Ostatecznie podzieliliśmy majątek, ale mój były nie zamierzał odpuścić. Jak się okazało, dopiero po rozwodzie zaczął się prawdziwy koszmar.

Zemsta i uprzykrzanie życia

Po rozwodzie mój były mąż robił wszystko, aby uprzykrzyć mi życie. Złośliwie wydzwaniał, przysyłał wiadomości o „szczęściu” z nową rodziną i nie szczędził mi słów pełnych pogardy. Wiedział, że takie docinki ranią mnie bardziej niż cokolwiek innego, a ja w końcu nie mogłam już dłużej znosić tego upokorzenia.

W końcu postanowiłam, że nie będę się dłużej bronić, a zaatakuję. Wykorzystałam sytuację – miał przecież nową rodzinę, dziecko w drodze, i mnóstwo odpowiedzialności, które właśnie zaczynały się przed nim piętrzyć. Prawda była taka, że jego nowa partnerka, mimo pozorów, nie zamierzała być uległą żoną. Zaczęłam dostarczać jej pewnych „informacji” o jego przeszłych zdradach, o jego zatajonych kłamstwach, nawet o tym, jak manipulował mną i dziećmi. Cały jego obraz rozpadł się w mgnieniu oka.

Koniec gry

Po miesiącach moich subtelnych działań dowiedziałam się, że kochanka w końcu odeszła od niego, zabierając dziecko i odmawiając mu prawa do opieki. Teraz to on musiał walczyć, aby odbudować swoje życie – sam i z nowymi problemami, które sam sobie sprokurował. Widok jego przygnębionej twarzy był dla mnie, o dziwo, ulgą, choć nie radością. Zrozumiałam, że zemsta nie przynosi szczęścia, ale daje sprawiedliwość.

Na końcu dotarło do mnie, że odzyskałam wolność, a mój były mąż w końcu zrozumiał, jak jego decyzje wpłynęły na wszystkich wokół.

Co myślicie o tej historii? Czy powinniśmy zawsze dążyć do sprawiedliwości, nawet jeśli jest gorzka? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!