Wiedziałam, że mąż ma słabość do alkoholu już od początku. Zgodziłam się na ślub tylko dlatego, że obiecał mi, że się zmieni. Jak bardzo się pomyliłam…

Mój mąż zawsze lubił się zabawić przy kieliszku, ale uwierzyłam w jego słowa, że to tylko młodzieńcze wybryki. Przed ślubem zapewniał, że to przeszłość, a ja – ufając, że możemy zbudować wspólną przyszłość – zgodziłam się dać mu szansę. Zaczęliśmy nowy rozdział życia pełni nadziei, że słowa dotrzyma…

Z czasem jednak jego „kontrola” nad nałogiem zaczęła się rozluźniać, a w domu coraz częściej pojawiał się zapach alkoholu. Z każdą kolejną kłótnią rosły moje wątpliwości, czy kiedykolwiek dotrzymał obietnicy. Dziś wiem, że nie tylko ja byłam w jego życiu oszukiwana…

Obietnica, która miała wszystko zmienić

Mój mąż, Jacek, od zawsze był duszą towarzystwa. Kiedy go poznałam, przyciągał wszystkich swoim urokiem i dowcipem. Niestety, szybko dostrzegłam, że ta radosna aura znikała wraz z wypitym alkoholem. Gdy byliśmy narzeczeństwem, zawsze tłumaczył swoje zachowanie chwilowym zmęczeniem lub trudnym dniem w pracy. A jednak, gdy złożył mi przysięgę, że zrezygnuje z alkoholu dla nas, uwierzyłam, że naprawdę zamierza się zmienić. Miłość bywa przecież silniejsza niż słabości, prawda?

Pierwsze sygnały niepokojącej zmiany

Z początku było cudownie. Wydawało się, że obietnica wreszcie nabrała dla niego znaczenia. Spędzaliśmy wspólne wieczory, a ja naprawdę zaczęłam wierzyć, że nasz związek jest na dobrej drodze. Niestety, jak się później okazało, jego słabość do alkoholu tylko czekała na odpowiedni moment, by się ujawnić. Pewnej soboty, kiedy wybraliśmy się na imprezę u znajomych, zauważyłam, że Jacek znowu sięga po kieliszek. Uśmiechnął się do mnie i powiedział, że to „tylko jeden” na specjalną okazję.

Jeden kieliszek zamienił się w kilka, a ja czułam, jak wokół mnie zaciska się pętla niepewności. Tamta noc zakończyła się ostrą wymianą zdań i obietnicą poprawy, ale wiedziałam już, że nie mogę dłużej udawać, że wszystko jest w porządku.

Tajemnicze zniknięcia i podejrzane zachowanie

Mimo naszych rozmów i łez wylanych przez oboje, Jacka częściej zaczęło nie być w domu. Zaczął wracać późno, wymyślając wymówki o spotkaniach służbowych i nadgodzinach. Wiedziałam, że to kłamstwa, ale on tak bardzo chciał, bym uwierzyła. Zaczęłam rozmawiać z jego znajomymi, a ci – unikając tematu – próbowali jakoś załagodzić sprawę. Zaczęłam podejrzewać, że coś się za tym wszystkim kryje, ale jak mogłam oskarżać go bez dowodów?

Kulminacja – prawda wychodzi na jaw

Pewnego dnia Jacek nie wrócił do domu na noc. Telefon milczał, a ja nie spałam, czekając na jakąkolwiek wiadomość. Kiedy w końcu pojawił się nad ranem, wykrzyczałam wszystkie swoje żale. I wtedy przyznał, że był na spotkaniu „pożegnalnym” z kimś, kto od dawna stał się jego ukrytą obsesją – przyjaciółką, z którą „tylko” pił. Przyznał się, że próbował zerwać z alkoholem, ale wspólnie nie mieli tej siły. Tłumaczył, że w niej znajdował to, czego nie potrafił odnaleźć w domu – wspólny nałóg i „zrozumienie”.

Długo trwało, zanim dotarło do mnie, co naprawdę działo się za moimi plecami. Nasza miłość była tylko wygodnym tłem do jego podwójnego życia. Obietnica złożona przed ołtarzem stała się jedynie pustymi słowami, a ja, która tyle razy wierzyłam w jego słowa, czułam się jak największa naiwna.

Jak postąpilibyście na moim miejscu?

Kiedy tak długo ufamy drugiej osobie, a potem nagle odkrywamy prawdę, trudno jest zapanować nad emocjami. Czy można przebaczyć taką zdradę? Dajcie znać w komentarzach, jak wy postąpilibyście w takiej sytuacji!