Narzeczony tak bardzo się zaangażował w pomoc mojej koleżance, że wylądował w jej łóżku. Jak mogli być takimi świniami?

Zawsze wiedziałam, że Adam jest typem „rycerza na białym koniu” – każdy potrzebujący mógł liczyć na jego pomoc. Kiedy moja przyjaciółka Lena przechodziła trudne chwile, Adam od razu zaoferował wsparcie. Wydawało się, że idealnie uzupełniają się w dawaniu jej pociechy. Ale im więcej czasu spędzali razem, tym bardziej zaczęłam czuć, że coś jest nie tak…

Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Adam i Lena zaczęli się… rozumieć zbyt dobrze. Coś mi nie pasowało, choć jeszcze nie byłam pewna co. Aż do dnia, w którym postanowiłam pójść do Leny bez zapowiedzi. To, co odkryłam, przerosło moje najgorsze obawy…

Idealna przyjaciółka czy cicha rywalka?

Lena była moją najlepszą przyjaciółką od lat. Znałyśmy się jeszcze ze szkoły, przeszłyśmy przez wzloty i upadki, a mimo to zawsze mogłam na nią liczyć. Kiedy Adam wkradł się w moje życie, szybko się zaprzyjaźnili. Chyba zbyt szybko… Pamiętam, że myślałam wtedy: „Super, że się dogadują!” Nie czułam zagrożenia, aż do momentu, gdy Lena zaczęła spotykać się z nim częściej niż ja. Zawsze miała coś do załatwienia – „pomoc w przeprowadzce”, „naprawa pralki”, „wspólne zakupy”. Choć wydawało mi się to dziwne, ufałam obojgu.

Narzeczony, który staje się bohaterem?

Adam miał duszę altruisty. Gdy tylko ktoś potrzebował pomocy, wyruszał na „ratunek”. Wiedziałam, że po rozwodzie Lena miała trudny czas i potrzebowała wsparcia. Adam powtarzał mi, że „ona nie ma nikogo” i że „my jako para możemy jej pomóc się pozbierać”. Początkowo była to czysta troska. Ale z czasem zaczęło się to wymykać spod kontroli. Adam miewał „spontaniczne” wypady z Leną, które zawsze były usprawiedliwiane słowami: „Ona tak bardzo potrzebuje wsparcia”.

Czas, który zamiast nas łączyć, dzielił

To były wieczory, kiedy siedziałam sama, a on wracał późno, bo „był u Leny, bo miała kryzys”. Moje uczucia zaczęły mieszać się z zazdrością, ale starałam się zrozumieć, że Adam chce pomóc mojej przyjaciółce. Raz czy dwa próbowałam zasugerować, że może czas już zakończyć te wizyty, ale on zawsze mówił: „Ona nie ma nikogo poza nami, to trudny czas”.

Prawda w końcu wychodzi na jaw

Pewnego wieczoru postanowiłam odwiedzić Lenę bez zapowiedzi. Coś mnie tknęło, może intuicja, może przeczucie… Kiedy zapukałam do jej drzwi, przez chwilę panowała cisza. W końcu Lena otworzyła, zaskoczona i zdenerwowana. W salonie, na kanapie, zauważyłam męskie buty – Adama buty. Próbowała tłumaczyć, że „był na herbacie i zasnął”. Moje serce waliło jak szalone, a w głowie kłębiły się miliony myśli, ale starałam się zachować spokój.

Weszłam do sypialni pod pretekstem „sprawdzenia czegoś” i zastałam Adama rozciągniętego na łóżku, wyglądającego, jakby obudził się w niewłaściwym miejscu i czasie. Jego spojrzenie mówiło wszystko – nie wiedział, co powiedzieć. Byłam w szoku, ale czułam, że nie mogę wyjść bez poznania całej prawdy.

Ostateczne starcie i konfrontacja

Adam próbował tłumaczyć się, że „to nic nie znaczyło” i że „Lena naprawdę potrzebowała wsparcia”. Krzyczałam, a Lena próbowała się wtrącić, mówiąc, że „to nie jest, jak myślę”. Ale widziałam, jak na siebie patrzyli, i miałam pewność, że to nie była pierwsza taka noc, a ich relacja nie opierała się tylko na „pomocy”. Kłóciliśmy się, Lena wybuchła płaczem, a Adam nie umiał spojrzeć mi w oczy. Wiedziałam, że przeszli granicę, której nigdy nie wybaczę.

Cała prawda wreszcie się wyjaśnia

Ostatecznie Adam przyznał się, że „wszystko się zaczęło przypadkiem”, że nie planowali tego, że była to „tylko chwila słabości”, która wymknęła się spod kontroli. Wyszłam stamtąd z poczuciem zdrady i żalu. Straciłam narzeczonego i najlepszą przyjaciółkę. Okazało się, że w końcu wspierali się… przeciwko mnie.

A Wy? Jak byście postąpili na moim miejscu? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku.