Matka kochała moje rodzeństwo, a mnie nie umiała. Obiecałam sobie, że będę inna, ale swojemu dziecku zrobiłam coś jeszcze gorszego

Dorastałam w cieniu rodzeństwa, które dla matki było całym światem. Przysięgłam sobie, że nigdy nie będę jak ona – kochając tylko wybrane dziecko. Kiedy zostałam matką, byłam pewna, że uda mi się uniknąć jej błędów. Ale czy na pewno? Historia, którą opowiem, sprawiła, że musiałam spojrzeć w lustro i zadać sobie najtrudniejsze pytania…

Chciałam być matką idealną – taką, która nie porównuje, nie ocenia i kocha każde dziecko jednakowo. Ale życie często weryfikuje nasze obietnice. W jednej chwili straciłam wszystko, a prawda, która wyszła na jaw, była boleśniejsza, niż mogłam sobie wyobrazić…

Moje dzieciństwo w cieniu rodzeństwa

Byłam najmłodsza z trójki dzieci i, jak to często bywa, najmniej zauważana. Mama wprost mówiła, że jestem „trudnym dzieckiem” – niegrzeczna, hałaśliwa, a przede wszystkim „nie taka jak moje rodzeństwo”. Brat zawsze przynosił najlepsze oceny, a siostra była królową szkolnych występów. Ja? Byłam nikim. W końcu przestałam starać się zasłużyć na jej uwagę. Obiecałam sobie jedno: kiedy dorosnę, będę inna. Moje dzieci nigdy nie poczują, że jedno z nich jest mniej ważne.

Nowy początek

Kiedy zostałam matką, byłam pewna, że mi się uda. Miałam dwójkę dzieci – Aleksa i Malwinę. Kochałam ich ponad wszystko. Aleks był cichy i spokojny, a Malwina pełna energii i pomysłów. Czasami bywało trudno, zwłaszcza gdy różnice między nimi stawały się wyraźne. Ale przecież byłam zdeterminowana, żeby być inną matką niż moja.

Jednak życie zaczęło weryfikować moje plany. Aleks wymagał więcej uwagi – był wrażliwy, łatwo się zniechęcał i często potrzebował mojej pomocy przy najprostszych rzeczach. Malwina z kolei radziła sobie świetnie. A może po prostu tak mi się wydawało?

Narastające napięcie

Z czasem zauważyłam, że Malwina zaczęła się buntować. Odrabiała lekcje w pośpiechu, robiła wszystko, by zwrócić moją uwagę. Ja jednak byłam tak skupiona na Aleksie, że nie widziałam, jak jej frustracja narasta. Pewnego dnia doszło do kłótni.

– Zawsze tylko Aleks, Aleks, Aleks! – wykrzyczała Malwina, rzucając zeszytem o podłogę. – A ja? Co ze mną?

Jej słowa mnie zabolały, ale nie pozwoliłam sobie na okazanie słabości. „To tylko młodzieńcze wybuchy” – tłumaczyłam sobie. Ale w głębi serca czułam, że robię coś nie tak.

Wielka prawda wychodzi na jaw

Kulminacją była sytuacja, która wydarzyła się rok później. Malwina przyniosła świadectwo z czerwonym paskiem. Pochwaliłam ją, ale szybko skierowałam uwagę na Aleksa, który ledwo zdał rok. „Musimy popracować nad twoimi ocenami” – powiedziałam, ignorując triumf Malwiny.

Następnego dnia Malwina zniknęła. Zostawiła list, w którym napisała: „Mamo, zrobiłam wszystko, byś była ze mnie dumna, ale ty widzisz tylko Aleksa. Przepraszam, że nie potrafiłam być lepsza.”

Znalazłam ją u przyjaciółki, ale ten dzień zmienił wszystko. Zrozumiałam, że chociaż obiecałam sobie być inną matką niż moja, wpadłam w tę samą pułapkę. Tyle że zamiast faworyzować jedno dziecko, zaniedbałam drugie.

Jak odbudować zaufanie?

Dziś staram się naprawić błędy. Rozmawiam z Malwiną, słucham jej potrzeb i uczę się okazywać miłość w sposób, którego nie znałam jako dziecko. Aleks też dostrzega zmianę – uczymy się wszyscy na nowo, czym jest rodzina.

Co Wy byście zrobili w tej sytuacji? Czy wybaczylibyście taką nierówność rodzicielską? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!