Byłam dla syna kulą u nogi, aż pojawił się wnuk. Dopiero wtedy znalazłam sposób, żeby odpłacić mu się z nawiązką…

Przez lata syn traktował mnie jak zbędny balast. Nasze relacje były coraz chłodniejsze, a każda rozmowa kończyła się kłótnią. Kiedy dowiedziałam się, że zostanę babcią, wiedziałam, że nie mogę dłużej udawać, że wszystko jest w porządku…

Wnuk przyniósł radość, ale także okazję do zrewanżowania się synowi za lata niechęci. Postanowiłam zagrać ostro, by przypomnieć mu, kim dla niego jestem. W końcu nadeszła chwila, w której mogłam powiedzieć: „Już nie jesteś moim panem”…

Nasze relacje zawsze były trudne. Syn od młodości miał własne, często sprzeczne ze mną zdanie, a gdy założył rodzinę, dystans między nami tylko się pogłębił. Każda rozmowa kończyła się kłótnią o drobiazgi, jakby wciąż miał mi coś do zarzucenia. Dla niego byłam kulą u nogi – niepotrzebnym balastem, który tylko przeszkadzał w jego codziennym życiu. „Mamo, teraz liczy się tylko moja rodzina” – powtarzał z irytacją. A ja, starając się nie sprawiać problemów, wycofałam się w cień, chociaż bolało mnie to bardziej, niż kiedykolwiek mogłabym mu przyznać.

Wszystko zmieniło się, kiedy urodził się mój wnuk. To była prawdziwa rewolucja. Mały aniołek przyniósł tyle radości do naszego życia, ale wprowadził też chaos. Syn z żoną nie radzili sobie z nową rzeczywistością. Wieczne nieprzespane noce, stres związany z pracą, problemy finansowe – życie stało się dla nich nieustanną walką.

Wnuk zmienił wszystko…

Zauważyłam, jak syn zaczął coraz częściej przychodzić do mnie po pomoc. A to trzeba było przypilnować małego, a to ugotować obiad, bo oni już nie mają siły. Wiedziałam, że to moja okazja. Czekałam cierpliwie, aż syn w końcu poprosi o coś więcej. Kiedy pewnego dnia zadzwonił i zapytał, czy mogłabym przeprowadzić się do nich na jakiś czas, by pomóc w opiece nad wnukiem, uśmiechnęłam się pod nosem.

– „Mamo, naprawdę potrzebujemy twojej pomocy” – jego głos brzmiał zrezygnowanie. Był zdesperowany, zmęczony i bezradny. Idealny moment.

Czas na odwet

Wprowadziłam się do ich mieszkania i szybko zauważyłam, że stara znajoma atmosfera powróciła. Syn zaczynał znowu mnie lekceważyć, traktować jak służącą, która jest tam, żeby załatwiać wszystkie domowe sprawy. Miałam dość. Przypomniałam sobie wszystkie te lata, kiedy byłam dla niego tylko „kulą u nogi”. Tym razem postanowiłam, że nie dam się tak łatwo.

Jednego wieczoru, kiedy syn przyszedł do mnie z kolejną listą zadań, spojrzałam mu prosto w oczy i powiedziałam:

– „To nie jest darmowa usługa, synku. Chcesz mojej pomocy? Zaczniemy od tego, że przepiszesz mi część domu.”

Syn zbladł. Był w szoku, nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Zawsze zakładał, że będę dla niego bezinteresowną pomocą. W końcu, przez całe życie traktował mnie jak oczywistość. Ale ja wiedziałam, że teraz jest moja chwila.

Ostateczne rozwiązanie

Dzień za dniem atmosfera w domu gęstniała. Syn przestał być pewny siebie. Wiedział, że jeśli mnie straci, nie będzie miał nikogo, kto pomoże im z wnukiem. W końcu, po tygodniach narastających kłótni, zgodził się na moją propozycję.

Dom przepisany, a ja stałam się współwłaścicielką jego największego majątku. „Teraz już nie jestem twoją kulą u nogi, prawda?” – powiedziałam, wychodząc z pokoju z uśmiechem na twarzy.

Relacje między nami nieco się poprawiły, choć syn nie mógł do końca zaakceptować tego, co się stało. Ale dla mnie to była słodka zemsta, którą długo przygotowywałam. W końcu nauczył się, że mnie nie można tak po prostu zignorować. Czy było warto? Cóż, wnuk przyniósł mi radość, a ja odwdzięczyłam się synowi z nawiązką. Teraz wszystko było na moich zasadach.

A Wy, co byście zrobili na moim miejscu? Czy tak samo byście postąpili, gdyby ktoś przez lata traktował Was jak zbędny ciężar? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!