Brudne dzieci i kobieta bez skrupułów – dlaczego wsparcie nie zawsze kończy się dobrze….
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem tę kobietę, spacerowałem po parku. Deszcz zaczął kropić, a na chodniku siedziała ona z piątką dzieci. Maluchy były ubrudzone ziemią, ich ubrania były przemoczone, a w oczach miały smutek i zagubienie. Kobieta, mimo ich stanu, nie wyglądała na zmartwioną. Trzymała w ręku telefon i wydawała się całkowicie oderwana od rzeczywistości, klikając coś w ekran.
Zatrzymałem się, nie mogąc przejść obojętnie. Zawsze wierzyłem w pomaganie innym, szczególnie tym, którzy tego potrzebują. Ta scena mnie poruszyła. Jak to możliwe, że ta kobieta była tak oderwana od sytuacji? Zbliżyłem się, gotów zaoferować jakąś pomoc.
„Dzień dobry, czy mogę jakoś pomóc? Może kupić coś dzieciom do jedzenia?” – zapytałem nieśmiało. Kobieta spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
„Jedzenia? A skąd wiesz, że tego potrzebujemy?” – odpowiedziała ostro, co od razu wzbudziło moją niepewność. Ale przecież to było oczywiste – dzieci były głodne, a ich stan mówił sam za siebie.
Pierwsze wątpliwości
Zignorowałem jej ton i zaproponowałem, że mogę kupić coś w pobliskim sklepie. W odpowiedzi usłyszałem:
„Jak już chcesz coś dać, to daj pieniądze. Ja wiem najlepiej, czego nam trzeba”. Jej bezpośredniość zbiła mnie z tropu. Zazwyczaj ludzie, którym pomagałem, byli wdzięczni za każdy gest. Ta kobieta nie tylko nie podziękowała, ale wręcz wyglądała na zirytowaną moją propozycją.
Zacząłem się zastanawiać. Coś mi tu nie grało. Patrzyłem na dzieci, które teraz wpatrywały się we mnie swoimi wielkimi oczami, czekając, co zrobię. Jednocześnie czułem, że kobieta z każdym moim słowem staje się coraz bardziej defensywna.
„Dobrze, ale ile by pani potrzebowała? Nie chciałbym, żeby te dzieci musiały tak siedzieć bez jedzenia” – starałem się być uprzejmy, choć wewnętrznie już pojawiły się we mnie wątpliwości.
„A ile masz? Tyle wystarczy” – odpowiedziała chłodno, a w jej głosie nie było ani krzty wdzięczności. Wręcz przeciwnie – brzmiała, jakby rozmawiała z kimś, kto po prostu jej coś był winien.
Zaskakująca reakcja
Podsunąłem jej kilka banknotów, licząc, że w końcu zobaczę jakąś zmianę. Zamiast tego, kobieta schowała pieniądze do kieszeni i wróciła do telefonu, zupełnie ignorując moje dalsze pytania.
„Chwileczkę…” – zacząłem, próbując zrozumieć, co się właściwie dzieje. „Nie chce pani kupić dzieciom czegoś do jedzenia? Sklep jest tuż obok”.
Spojrzała na mnie z wyraźnym zniecierpliwieniem. „Powiedziałam ci już, że wiem, czego nam trzeba. Zajmij się sobą, dobra?” – jej ton był teraz wyraźnie agresywny. W dzieciństwie uczono mnie, że pomaganie to coś, co trzeba robić bezinteresownie, ale ta sytuacja była zupełnie inna niż wszystkie, z jakimi wcześniej się spotkałem.
Dzieci nadal siedziały w błocie, patrząc na mnie jak na ostatnią nadzieję. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego ta kobieta, która ewidentnie była w trudnej sytuacji, reagowała z takim oporem. Zacząłem podejrzewać, że coś tu nie grało.
Ukryta prawda wychodzi na jaw
Mijały minuty, a ja stałem, zastanawiając się, co dalej zrobić. W końcu postanowiłem pójść po jedzenie na własną rękę. Wróciłem z torbami pełnymi kanapek i napojów, które zamierzałem rozdać dzieciom. Kiedy wręczyłem pierwszą kanapkę najmłodszemu chłopcu, jego matka niemal natychmiast zareagowała.
„Nie dawaj im tego! Nie lubią takiego jedzenia” – krzyknęła, wyrywając mi torbę z ręki.
Byłem oszołomiony. Jak mogła tak reagować, skoro te dzieci wyglądały na wycieńczone? Gdy zacząłem analizować sytuację, zorientowałem się, że to nie pierwszy raz, kiedy widziałem tę kobietę. Parę dni wcześniej przechodziłem obok centrum handlowego i widziałem ją, jak rozmawiała z kimś przez telefon, mając te same dzieci przy sobie. Wtedy również wyglądała na zrelaksowaną i zupełnie niezainteresowaną nimi.
Postanowiłem podejść do innego mężczyzny, który właśnie przechodził obok.
„Znasz tę kobietę?” – zapytałem.
„O tak, to miejscowa 'celebrytka’. Wyciąga pieniądze od każdego, kto tylko da się nabrać na ten spektakl” – odpowiedział mężczyzna, przewracając oczami. „Te dzieci nie są nawet jej. Wynajmuje je, żeby wyglądać bardziej przekonująco”.
Gorzka prawda
Nie mogłem uwierzyć, że dałem się tak nabrać. Kobieta, która wydawała się być w potrzebie, wykorzystywała dobroć ludzi, oszukując każdego, kto dał się zwieść jej historiom. Stałem oszołomiony, patrząc na dzieci, które teraz wydawały mi się jak aktorzy w jej teatrze.
Odchodząc, poczułem mieszankę złości i smutku. Chciałem pomóc, ale zostałem wmanewrowany w intrygę, która miała na celu tylko jedno – wyciągnięcie pieniędzy. Gdy wróciłem do domu, długo myślałem o tej sytuacji, zastanawiając się, ile jeszcze osób dało się zwieść tej kobiecie.