Mąż oszczędzał na dzieciach jak ostatni skąpiec, ale korzystał z życia. Gdy odkryłam jego tajemnicę, postanowiłam działać…
To miało być spokojne lato, pełne rodzinnych wycieczek i beztroskich chwil. Jednak kiedy zorientowałam się, że mój mąż odmawia naszym dzieciom najprostszych przyjemności, a sam wydaje pieniądze na coś zupełnie innego, poczułam, że muszę zareagować. Rozpoczęłam śledztwo i wtedy wszystko stało się jasne…
Nigdy nie przypuszczałam, że latem mogłabym odkryć coś takiego o własnym mężu. Ostatecznie to, co zobaczyłam i usłyszałam, sprawiło, że mój plan zmienił się w zemstę. Zaskakujące, jak prawda może wyjść na jaw, gdy nie spodziewasz się żadnych tajemnic…
Bezczelność czy skąpstwo?
To lato miało być cudownym czasem dla całej naszej rodziny. Po długiej, mroźnej zimie, kiedy wszyscy marzyliśmy o ciepłych dniach, przyszła wiosna, a za nią wyczekiwane wakacje. W planach były wyjazdy, długie spacery i słodkie, leniwe popołudnia. Dzieci, jak to dzieci, najbardziej czekały na lody, watę cukrową i inne małe przyjemności, które dla nich były esencją letnich dni. A jednak mój mąż, Michał, zachowywał się, jakby każdy grosz miał dla niego wagę złota.
„Lody? Dajcie spokój, mamy w domu arbuza!” – mówił, kiedy nasz syn i córka prosili o coś słodkiego podczas spacerów. Z początku machnęłam na to ręką. Może rzeczywiście trochę przesadzałam, myśląc, że dzieci muszą dostawać słodycze codziennie. Może Michał po prostu troszczy się o zdrowie dzieci? Ale kiedy odmawiał im nawet drobnych przyjemności, jak balon na festynie, a sam beztrosko się uśmiechał i co chwilę wychodził na „spotkania służbowe”, zaczęłam coś podejrzewać. Coś mi tu nie grało…
Coś było nie tak
Sytuacja zaczęła mnie coraz bardziej irytować. Michał z dnia na dzień stawał się coraz większym skąpiradłem, jeśli chodziło o nasze dzieci. Kiedy syn poprosił o lody podczas wycieczki do parku, Michał spojrzał na niego, jakby prosił o złoty posąg: „Nie, nie mamy teraz na takie wydatki!”. Serio? Lody to taki wydatek? Czułam rosnącą frustrację. Michał za każdym razem zasłaniał się oszczędnością, a potem znikał z domu na długie godziny.
Zaczęłam zauważać, że jego „spotkania służbowe” pojawiają się coraz częściej. Mówił, że musi coś załatwić, a ja zostawałam sama z dziećmi. Pewnego razu, kiedy wrócił późnym wieczorem, pachniał jakby perfumami, których nie znałam, a jego koszula była starannie uprasowana, co wydawało mi się co najmniej dziwne. Z każdą chwilą zaczynałam mieć coraz więcej podejrzeń.
Śledztwo czas zacząć
Nie byłam już w stanie znieść tego, co działo się w naszym domu. Michał oszczędzał na drobnych przyjemnościach dla naszych dzieci, a sam zdawał się czerpać życie pełnymi garściami. Postanowiłam przejąć inicjatywę. Zaczęłam sprawdzać jego telefon. Było to coś, czego nigdy wcześniej nie robiłam, ale tym razem czułam, że muszę. W końcu moje podejrzenia się potwierdziły – wiadomości, które znalazłam, były jednoznaczne. Michał nie wychodził na „spotkania służbowe”. Spędzał czas z kolegami, jeżdżąc po restauracjach i organizując sobie różne przyjemności. Z jednej z wiadomości wyczytałam, że planuje weekend w spa. Spa? To dlatego nie było go w domu, kiedy dzieci chciały lodów?
Byłam wściekła. Czułam, że muszę coś z tym zrobić. Michał oszczędzał na własnych dzieciach, ale sam sobie nie odmawiał niczego. Wtedy wpadłam na pewien plan…
Czas na nauczkę
Nie mogłam dłużej tolerować jego zachowania. Z jednej strony chciałam wykrzyczeć mu w twarz, co o tym wszystkim myślę, ale z drugiej, chciałam, żeby sam poczuł, jak to jest, kiedy ktoś cię okłamuje. Dlatego postanowiłam mu odpłacić w najlepszy możliwy sposób. Zorganizowałam „rodzinny weekend” – Michał sądził, że będzie to spokojny wyjazd z dziećmi nad jezioro. Jednak w rzeczywistości wynajęłam luksusowy hotel, do którego pojechałam tylko ja i dzieci. Michał myślał, że jedziemy wszyscy razem, ale kiedy dotarliśmy na miejsce, wręczyłam mu mapę i kazałam jechać w zupełnie innym kierunku. „Zasługujesz na to” – powiedziałam mu. Jego mina była bezcenna, gdy zrozumiał, co się dzieje.
Podczas naszego pobytu w hotelu dzieci miały wszystko, czego pragnęły – basen, lody, atrakcje na świeżym powietrzu. A Michał? Spędził weekend sam, w małym, skromnym pensjonacie, który był zupełnym przeciwieństwem luksusu, który mi i dzieciom oferowałam. Po powrocie do domu, oczywiście doszło do poważnej kłótni. Michał krzyczał, że jestem szalona, że zrobiłam to bez jego zgody. Ja za to wykrzyczałam mu prawdę – że wiedziałam o jego „spotkaniach” i tym, że oszczędzał na naszych dzieciach, żeby tylko samemu się zabawić.
Prawda zawsze wychodzi na jaw
Wtedy Michał w końcu przyznał się do wszystkiego. Potwierdził, że przez całe lato spotykał się z kolegami, zamiast spędzać czas z rodziną. Mówił, że potrzebował chwili wytchnienia, bo czuł się zmęczony obowiązkami. Tłumaczył, że nie chciał krzywdzić dzieci, ale nie potrafił inaczej. To, co mnie najbardziej zabolało, to fakt, że wolał wydawać pieniądze na siebie, zamiast dać dzieciom proste przyjemności.
W końcu usiedliśmy do rozmowy. Michał obiecał, że od tej pory będzie bardziej zaangażowany i przestanie być skąpy wobec dzieci. Jednak we mnie pozostało uczucie, że coś pękło. Nasza relacja nigdy nie była idealna, ale to lato pokazało mi, że Michał potrafi być samolubny w sposób, którego nigdy wcześniej nie widziałam.